niedziela, 31 grudnia 2006

Jedenaście godzin przed nadejściem Nowego Roku

_______________________________________________________________

JEDENAŚCIE GODZIN
PRZED NADEJŚCIEM NOWEGO ROKU


Za oknem wlokącego się do City autobusu
przemija zamarły w maraźmie Redfern Park…

Z czterech słupów nonsensownej bramy
odłazi farba ordynarnie położona
i zaciekami płacze historyczna nazwa
zhańbiona bazgrołami dwudziestego wieku.
Sztachety zamkniętego wejścia
przypominają rzęsy,
skrywające oczy zawstydzone hipokryzją architektów
- wszak wokół parku nie ma ogrodzenia!…

Na huśtawce przysiadł smętny małolat,
zjeżdżalnie grzeją w słońcu pustkę - jak każdego dnia.
Nieczynna fontanna
niebezpiecznie od motłochu się odcina!
Dobrotliwie wygłupiają się tylko rachityczne palmy
z czubkami wystrzyżonymi na punka.
Pod nimi trójka Aborygenów rozłożona w trawie
ciągnie z flaszki alkoholowe marzenia
- podsuwając mi pomysł na dzisiejszą noc.

Przeciwlotnicze działko mierzy między drzewa,
chociaż nigdy wojen tu nie było…
Pod pomnikiem żołnierza przysiadła kamienna dziewica,
obojętni na zew płci, zastygli w przedawnionych misjach.

Po niepodlanej trawie uwija się gorący wiatr,
w pośpiechu zganiający poskręcane liście,
żeby za jedenaście godzin nie szeleściły pod nogami
pośpiesznie przechodzącego Nowego Roku;
który i tak niczego nie zmieni,
w przytłoczonym wiekiem i samotnością bez wyboru
- opuszczonym Redfern Park.

(1996r)





W Australii w Nowy Rok bywa + 30-40 stopni! 
Ale w duszy potrafi być w tym samym czasie - 40...

_______________________________________________________________
foto: Selma i Ela Celejewska